Już żeśmy tak gadali, że jak wrąbiemy na Warszawę całe górnictwo to będzie dym.
To chyba najlepszy komentarz po wizycie Jacka Sasina na Śląsku. Zadaniem wicepremiera było zaprezentowanie i wynegocjowanie opracowanego przez niego programu ratowania górnictwa. Negocjacji nie było, ponieważ nie doszło nawet do zaprezentowania programu. Stwierdził w lokalnej telewizji, że nie ma sensu prezentować programu, którego nikt nie zaakceptuje. Internauci zadają proste pytanie, to po co w ogóle tam jechał?
Związek Zawodowy Górników w Polsce ostro skrytykował poczynania szefa resortu aktywów państwowych: "Ewidentnym przykładem złego działania Sasina jest fakt, że do tej pory nie ma ministra odpowiedzialnego za górnictwo". Dalsze rozmowy chcą prowadzić bezpośrednio z premierem Morawieckim.
To już kolejne zadanie, które zakończył haniebną porażką. Pamiętamy wszyscy jego nieudolność i blamaż związany z organizacją majowych wyborów, który zakończył się 70 milionami wyrzuconymi w błoto.
W związku z pasmem druzgocących "sukcesów" Jacka Sasina, opozycja liczy na jego mocne zaangażowanie w kluczowych pisowskich inicjatywach. Gdyby bzdurnym pomysłem podziału województwa mazowieckiego zajął się pan wiceminister, to wszyscy moglibyśmy spać spokojnie - projekt by ugrzązł, nim by się rozpoczął.
Czytaj też:
![]() |
Lista wydumanych afer PO - sromotna porażka prawicy |
![]() |
Czy pisowski eks-marszałek orżnął podatnika na milion? |