10 maj 2020 r. to dzień wyborów na urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Wybory nie zostały formalnie odwołane, więc zgodnie z prawem się odbywają. Lokale wyborcze są zamknięte, nie ma komisji wyborczych, PKW wyeliminowana z procedury wyborczej, a pakiety wyborcze walają się po ulicach miast.
To największa hańba rządu Prawa i Sprawiedliwości. Po raz pierwszy po 1989 roku nie doszło do wyborów, których termin był powszechnie znany i zakomunikowany przez prezydenta Rzeczypospolitej. Chaos do którego doprowadził rząd M. Morawieckiego przekroczył wszelkie granice.
Nieudolny rząd próbuje przerzucić winę na Senat, który wywiązał się ze swojego obowiązku w przewidzianym w konstytucji terminie. W obozie władzy winnych nie ma. Zorganizowanie wyborów powierzono ministrowi aktywów państwowych Jackowi Sasinowi, a wydrukowanie i dystrybucję pakietów wyborczych nakazał Poczcie Polskiej i PWPW sam premier Morawiecki. W miniony czwartek dwóch posłów: J. Gowin i J. Kaczyński zakomunikowało rozpisanie nowych wyborów, ale taka deklaracja nie ma żadnej mocy prawnej.
W mediach społecznościowych nie ma wątpliwości, że za obecną anarchię odpowiada jeden polityk. Tan sam, która zamiast za wszelką cenę wyjaśnić kwestię wyborów, celebruje właśnie miesięcznice smoleńską. "Nie ma dziś wyborów ale jest miesięcznica niezakończenia śledztwa, nieodzyskania wraku, niepowołania komisji międzynarodowej i niepojmania zamachowców ze Smoleńska. Wieczna pamięć ofiarom tupolewizmu i wieczna hańba tym, którzy na tej tragedii robili politykę i pieniądze" - skomentował na Twitterze Radosław Sikorski.